Na początku roku pisałam o styczniowym book haulu, gdzie z ogromnym optymizmem wspomniałam, że zaraz te wszystkie książki przeczytam i będzie super. Życie chciało inaczej. W ostateczności Beksińskich pożyczyłam koleżance, do Zimowej opowieści zabierałam się przynajmniej z 5 razy, aż w końcu obejrzałam ekranizację i zupełnie przeszła mi ochota na czytanie... Koniec jest moim początkiem dalej mnie zachwyca i przyciąga, ale postanowiłam, że przeczytam ją w końcówko-jesiennej, listopadowej aurze, kiedy mam urodziny i wypada zrobić jakiś rachunek sumienia i zastanowić się nad swoim dotychczasowym życiem i perspektywami lub ich brakiem na przyszłość.
W ostatnim tygodniu lipca miałam długo przeze mnie wyczekiwany urlop. Pogoda w kratkę, raz słońce, raz deszcz. Mimo postanowienia, że codziennie, bez względu na pogodę, będę pływać, zdarzyło się to chyba raz (+ 2x próba zakończona wejściem do kolan). Zazwyczaj nie wybrzydzam, bo bardzo lubię pływać, więc jak postanawiam, to idę i w dupie mam temperaturę wody, ale tym razem jakoś tak mi się odechciało, więc...
Skończyłam Intrygę małżeńską Eugenidesa. Lubię jego książki. I ta mnie nie zawiodła, ale ja właściwie nie o tym. Czytacie to, co znajduje się na odwrocie książki? Bo ja, po raz kolejny zresztą, zauważyłam, że strasznie denerwują mnie te kłamliwe okładkowe teasery.
Opowieść o dojrzewaniu i miłości ukrytej między uliczkami amerykańskiego kampusu a stronami książek. To właśnie literatura prowadzi bohaterów i towarzyszy im w ważnych momentach życia.
Brzmi żałośnie, nieprawdaż? Uliczki amerykańskiego kampusu okazały się głównie balansowaniem między różnymi domami, Indiami, Paryżami, laboratoriami a szpitalami psychiatrycznymi, a nazywanie ludzi kończących studia "dojrzewającymi" jest istotnym nadużyciem. Jasne, są młodzi, szukają siebie, swojego miejsca, powołania, przeznaczenia. Teraz tak sobie myślę, że może czepiam się "dojrzewania", bo kojarzy mi się z niekontrolowaną erekcją, pryszczami i pierwszymi włosami pod pachami. A może zawzięcie chcę pokazać, że wcale nie czytam literatury dla nastolatków. Po kilku (w zasadzie to chyba wszystkich) lekturach Eugenidesa mogę z całą pewnością stwierdzić, że pisze o ludziach wrażliwych, trochę zagubionych, kierujących się w życiu wyższymi wartościami. Fajnie raz na jakiś czas sobie przypomnieć, że w życiu może jednak jest jakiś sens.
Wracając do durnych teaserów. Pewnie nie zwróciłabym na to szczególnej uwagi, gdyby nie fakt, że Pan S. notorycznie nabija się z czytanych przeze mnie książek, właśnie ze względu na te krótkie, znajdujące się na odwrocie wprowadzenia w akcję. Kończę teraz drugą (ze styczniowego haulu) książkę - Mroczny Zakątek, no i wszystko byłoby świetnie, bo się fajnie, miło i szybko czyta, gdyby nie fakt, że w teaserze upchnęli jakieś satanistyczne wątki... Podobnie jak w przypadku jednej z książek Charlotte Link, gdzie na odwrocie napisali o serii morderstw, a w całej książce zginęła jedna staruszka, uważam, że te skrótowe złote myśli piszą osoby, które w życiu tych książek nie przeczytały. Tyle z mojego żalu i hejtu.
Jak tylko skończę Mroczny zakątek, zabieram się za ekranizację, w której główną bohaterkę, Libby Day, gra Charlize Theron. No i ciekawa jestem, kogo obsadzili w roli Diondry, bo to tak absurdalne imię, że nie mam najmniejszego wyobrażenia o tym, jak ta dziewczyna mogłaby wyglądać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz