Wiem, premiera była już dawno, ale ja dopiero teraz skusiłam się na obejrzenie tego filmu. Decyzja była tym łatwiejsza, że w ramach akcji Kultura Dostępna w "pop-mass" kinach puszczają fajne, polskie filmy, a bilet jest za dychę. No to poszłam i obejrzałam.
Łączenie komedii z tragedią jest dosyć tanim i łatwym chwytem, jednak zrobienie z tego czegoś z sensem jest już prawdziwą sztuką. I Bodo Kox zrobił sztukę. Bo, mimo że film kończy się tragicznie, ma w sobie sporo cierpienia i bólu, zachwyca ciętym żartem i umiejętnością rozluźniania napiętej atmosfery. Raczej na pewno nie spodoba się osobom, które są w stanie w skupieniu obejrzeć jedynie kino akcji. To nie ta bajka. Tu akcja się wydłuża, rozciąga, a chwila trwa i trwa.
Wszystko dzieje się w jednym z szarych, polskich wieżowców, w którym na jednym piętrze mieszkają bracia, Jacek i Tomek, dziwna dziewczyna zmagająca się z depresją, Magda i klasyczna, polska, świętobliwa sąsiadka, Pani Kwiatkowska. Klasyk. Ich losy splatają się za sprawą niepełnosprawności Tomasza.
źródło: festiwalwisla.pl
Osoby dotknięte niepełnosprawnością wzbudzają u osób zdrowych skrajne emocje. Bardzo przypadło mi do gustu w tym filmie to, w jaki sposób Jacek traktuje swojego chorego brata, Tomasza. Co tu dużo mówić, Tomasz żyje w swoim świecie. A jeżeli kiedykolwiek mieliście styczność z taką osobą, to doskonale wiecie, ile pokładów cierpliwości trzeba w sobie mieć, żeby nie trafił was szlag. Tomek mówi tylko, kiedy chce. Najczęściej nie są to nawet jego własne słowa... Właściwie w filmie nie wyjaśniono, z czym konkretnie zmaga się Tomasz. Może z autyzmem? Później wychodzi na jaw, że Tomasz, oprócz niepełnosprawności, zmaga się również z inną, bardzo ciężką chorobą.
W roli Tomka wystąpił Wojciech Mecwaldowski. W roli Jacka, wcześniej mi niezbyt znany Piotr Głowacki. Skojarzyłam go tylko z roli lekarza w filmie Bogowie. W filmie Bodo Koxa chyba zachwycił mnie najbardziej. Jego postać, trochę groteskowa, ponieważ wydawało mi się, że on udaje, że nie widzi, co się wokół niego dzieje. Według niego wszystko było ok i należało się skupiać na pozytywnych i zabawnych aspektach życia. Tytułową dziewczyną z szafy była Magdalena Różańska i był to jej debiut ekranowy. Czy udany? Ciężko mi powiedzieć, jej postać nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Trochę też drażniła "burczeniem" pod nosem, niesamowicie irytuje mnie, że często nie mogę zrozumieć dialogów w polskich filmach.
Emocjonalnie film rozkłada na łopatki, bo i większość bohaterów jest permanentnie emocjonalnie na nie rozłożona. To ten rodzaj kina, kiedy po zakończeniu seansu rozmyślasz o całym sensie swojego życia, o sensie świata, o zdrowiu i chorobie, o tym, jakie masz szczęście, że jesteś "tylko", a może i "aż" przeciętny/normalny.
Łączenie komedii z tragedią jest dosyć tanim i łatwym chwytem, jednak zrobienie z tego czegoś z sensem jest już prawdziwą sztuką. I Bodo Kox zrobił sztukę. Bo, mimo że film kończy się tragicznie, ma w sobie sporo cierpienia i bólu, zachwyca ciętym żartem i umiejętnością rozluźniania napiętej atmosfery. Raczej na pewno nie spodoba się osobom, które są w stanie w skupieniu obejrzeć jedynie kino akcji. To nie ta bajka. Tu akcja się wydłuża, rozciąga, a chwila trwa i trwa.
Wszystko dzieje się w jednym z szarych, polskich wieżowców, w którym na jednym piętrze mieszkają bracia, Jacek i Tomek, dziwna dziewczyna zmagająca się z depresją, Magda i klasyczna, polska, świętobliwa sąsiadka, Pani Kwiatkowska. Klasyk. Ich losy splatają się za sprawą niepełnosprawności Tomasza.
źródło: festiwalwisla.pl
Osoby dotknięte niepełnosprawnością wzbudzają u osób zdrowych skrajne emocje. Bardzo przypadło mi do gustu w tym filmie to, w jaki sposób Jacek traktuje swojego chorego brata, Tomasza. Co tu dużo mówić, Tomasz żyje w swoim świecie. A jeżeli kiedykolwiek mieliście styczność z taką osobą, to doskonale wiecie, ile pokładów cierpliwości trzeba w sobie mieć, żeby nie trafił was szlag. Tomek mówi tylko, kiedy chce. Najczęściej nie są to nawet jego własne słowa... Właściwie w filmie nie wyjaśniono, z czym konkretnie zmaga się Tomasz. Może z autyzmem? Później wychodzi na jaw, że Tomasz, oprócz niepełnosprawności, zmaga się również z inną, bardzo ciężką chorobą.
W roli Tomka wystąpił Wojciech Mecwaldowski. W roli Jacka, wcześniej mi niezbyt znany Piotr Głowacki. Skojarzyłam go tylko z roli lekarza w filmie Bogowie. W filmie Bodo Koxa chyba zachwycił mnie najbardziej. Jego postać, trochę groteskowa, ponieważ wydawało mi się, że on udaje, że nie widzi, co się wokół niego dzieje. Według niego wszystko było ok i należało się skupiać na pozytywnych i zabawnych aspektach życia. Tytułową dziewczyną z szafy była Magdalena Różańska i był to jej debiut ekranowy. Czy udany? Ciężko mi powiedzieć, jej postać nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Trochę też drażniła "burczeniem" pod nosem, niesamowicie irytuje mnie, że często nie mogę zrozumieć dialogów w polskich filmach.
Emocjonalnie film rozkłada na łopatki, bo i większość bohaterów jest permanentnie emocjonalnie na nie rozłożona. To ten rodzaj kina, kiedy po zakończeniu seansu rozmyślasz o całym sensie swojego życia, o sensie świata, o zdrowiu i chorobie, o tym, jakie masz szczęście, że jesteś "tylko", a może i "aż" przeciętny/normalny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz