niedziela, 27 września 2015

Gender w sztuce, czyli bluźnierstwo i pornografia w czystej postaci

Około 40 artystów i przynajmniej tyle samo interpretacji pojęcia gender. Wystawie towarzyszy obszerna publikacja, w której znajdziemy nie tylko samo udokumentowanie ekspozycji, ale także eseje opisujące zagadnienie gender z różnych perspektyw. Niestety, katalogu nie nabyłam, bo cena była dla mnie zaporowa, chociaż teraz, kiedy już wystawa dobiegła końca, zauważyłam, że cena spadła w dół.


                                              Jadwiga Sawicka

Wystawę Gender w sztuce można było zwiedzać w terminie 15.05 - 27.09.2015 w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej - MOCAKu. Tak się cudownie złożyło, że 18/19.09 byłam w delegacji w Krakowie i w sobotę miałam chwilę wolnego czasu. Długo się nie zastanawiając, ruszyłam do muzeum. Żeby nie było tak optymistycznie i kolorowo, zanim ruszyłam, zgubiłam się z milion razy. Plusy zagubienia w czasoprzestrzeni były takie, że trafiłam do uroczej knajpki na Kazimierzu, gdzie zjadłam fenomenalne śniadanie. A że była to knajpa wegetariańsko-wegańska, nie musiałam nikogo prosić o uszczuplenie zamówionego dania o wszystkie mięsne składniki. Chętnych wypróbowania na sobie tych fenomenalnych śniadaniowych doznań odsyłam do Cafe Młynek.

Co widziałam na wystawie? Spotkałam bardzo dobrze mi już znane prace autorów takich jak Judy Chicago, Marina Abramović w zestawie z Ulay'em, Katarzyna Kozyra, Zbigniew Libera, Edward Dwurnik, Gustave Courbet, Natalia LL, Dorota Nieznalska, Maciej Osika, ale znalazło się także sporo nowości. Wystawę otwiera "Proszona kolacja" Judy Chicago. Wśród tych prac, które widziałam po raz pierwszy, piorunujące wrażenie zrobił na mnie film "Zbuntowana" autorstwa Shirin Neshat.

                                   Turbulent, 1998 r., S. Neshat

Shirin Neshat jest współczesną irańską artystką, której głównym medium jest video art. Film wyświetlany jest na dwóch przeciwnych ścianach. Po jednej stronie widzimy mężczyznę, po drugiej odwróconą postać. Najpierw występuje mężczyzna. Otrzymuje gorące oklaski. Kiedy kończy śpiewać, odwrócona postać ukazuje się widzowi i zaczyna swój występ. Mężczyzna i jego publiczność, na którą składają się zresztą sami mężczyźni, skupiają uwagę na kobiecie. Film można w całości obejrzeć na YT:


Głębokie wrażenie podczas oglądania filmu ułatwiało samo miejsce w MOCAKu wybrane do jego ekspozycji. Była to ciemna, pusta sala. Pozbawiona okien, z kilkoma pufami na podłodze. Proste, ale piękne.

Piękny Maciej Osika w roli największych diw historii:


Spędziłam w MOCAKu sporo czasu, ponieważ wystawa jest naprawdę obszerna i sprytnie "kradnie" czas zwiedzającym.

                                                             Lubri, Pięć aktów

                                                             Natalia LL, Sztuka postkonsumpcyjna

                                                         Adam Rzepacki, Projekt Pomnika Ojca Polaka

                                                            Dorota Nieznalska, Moje życie, moja decyzja

Wprawieni fani sztuki współczesnej szybko zauważą, że cała wystawa jest dosyć "bezpieczna" i z pewnością można było ją poprowadzić w znacznie odważniejszym kierunku. Jednak z problemami jest tak, że trzeba zacząć od podstaw i kwestii fundamentalnych. Dla mnie wystawa Gender w sztuce była właśnie taką kwestią fundamentalną. Tytuł postu - sarkazm, bo wystawa spotkała się m.in. z takimi właśnie zarzutami i żądaniami (!), aby ją zamknięto. Ciasne umysły chyba zawsze będą mnie bawić.

niedziela, 13 września 2015

Dziewczyna z szafy

Wiem, premiera była już dawno, ale ja dopiero teraz skusiłam się na obejrzenie tego filmu. Decyzja była tym łatwiejsza, że w ramach akcji Kultura Dostępna w "pop-mass" kinach puszczają fajne, polskie filmy, a bilet jest za dychę. No to poszłam i obejrzałam.

Łączenie komedii z tragedią jest dosyć tanim i łatwym chwytem, jednak zrobienie z tego czegoś z sensem jest już prawdziwą sztuką. I Bodo Kox zrobił sztukę. Bo, mimo że film kończy się tragicznie, ma w sobie sporo cierpienia i bólu, zachwyca ciętym żartem i umiejętnością rozluźniania napiętej atmosfery. Raczej na pewno nie spodoba się osobom, które są w stanie w skupieniu obejrzeć jedynie kino akcji. To nie ta bajka. Tu akcja się wydłuża, rozciąga, a chwila trwa i trwa.

Wszystko dzieje się w jednym z szarych, polskich wieżowców, w którym na jednym piętrze mieszkają bracia, Jacek i Tomek, dziwna dziewczyna zmagająca się z depresją, Magda i klasyczna, polska, świętobliwa sąsiadka, Pani Kwiatkowska. Klasyk. Ich losy splatają się za sprawą niepełnosprawności Tomasza.

                                źródło: festiwalwisla.pl

Osoby dotknięte niepełnosprawnością wzbudzają u osób zdrowych skrajne emocje. Bardzo przypadło mi do gustu w tym filmie to, w jaki sposób Jacek traktuje swojego chorego brata, Tomasza. Co tu dużo mówić, Tomasz żyje w swoim świecie. A jeżeli kiedykolwiek mieliście styczność z taką osobą, to doskonale wiecie, ile pokładów cierpliwości trzeba w sobie mieć, żeby nie trafił was szlag. Tomek mówi tylko, kiedy chce. Najczęściej nie są to nawet jego własne słowa... Właściwie w filmie nie wyjaśniono, z czym konkretnie zmaga się Tomasz. Może z autyzmem? Później wychodzi na jaw, że Tomasz, oprócz niepełnosprawności, zmaga się również z inną, bardzo ciężką chorobą.

W roli Tomka wystąpił Wojciech Mecwaldowski. W roli Jacka, wcześniej mi niezbyt znany Piotr Głowacki. Skojarzyłam go tylko z roli lekarza w filmie Bogowie. W filmie Bodo Koxa chyba zachwycił mnie najbardziej. Jego postać, trochę groteskowa, ponieważ wydawało mi się, że on udaje, że nie widzi, co się wokół niego dzieje. Według niego wszystko było ok i należało się skupiać na pozytywnych i zabawnych aspektach życia. Tytułową dziewczyną z szafy była Magdalena Różańska i był to jej debiut ekranowy. Czy udany? Ciężko mi powiedzieć, jej postać nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Trochę też drażniła "burczeniem" pod nosem, niesamowicie irytuje mnie, że często nie mogę zrozumieć dialogów w polskich filmach.

Emocjonalnie film rozkłada na łopatki, bo i większość bohaterów jest permanentnie emocjonalnie na nie rozłożona. To ten rodzaj kina, kiedy po zakończeniu seansu rozmyślasz o całym sensie swojego życia, o sensie świata, o zdrowiu i chorobie, o tym, jakie masz szczęście, że jesteś "tylko", a może i "aż" przeciętny/normalny.

czwartek, 10 września 2015

Fall is coming

Mimo że we wrześniu mam bardzo napięty grafik, mam także sporo energii do działania, a to wszystko przez zbliżającą się coraz większymi krokami moją ulubioną porę roku, jesień! Co tam z kultury w ostatnich dniach?

Znowu czytam kryminały, znowu Charlotte Link. Skończyłam Drugie dziecko, teraz czytam Grę cieni. Chyba nie spocznę, póki nie przeczytam wszystkiego, co wyszło spod pióra niemieckiej pisarki, a co ukazało się na polskim rynku wydawniczym. Akcja Drugiego dziecka dzieje się w jednym z nadmorskich miasteczek północnej Anglii. A zresztą, wracając do lipnych teaserów, pozwolę sobie zamieścić opis Wydawnictwa Sonia Draga, ponieważ to kolejna z tych kuriozalnych sytuacji, kiedy opis został stworzony przez kogoś, kto nie czytał książki.

"W sennym nadmorskim miasteczku w północnej Anglii bestialsko zamordowano studentkę. Policja drepcze w miejscu, gdyż morderca nie zostawił żadnych śladów. Parę miesięcy później, w pobliżu samotnej farmy, zamieszkałej przez zdziwaczałego wdowca i jego córkę, zostaje popełniona kolejna zbrodnia. Tym razem ofiarą pada starsza kobieta. Ambitna i żądna sukcesu komisarz Valerie Almond za wszelką cenę pragnie złapać sprawcę. Podejrzewa, że klucz do rozwiązania tajemniczych morderstw tkwi w przeszłości rodziny drugiej z ofiar. Nie przypuszcza jednak, że tajemnica będzie sięgać aż czasów drugiej wojny światowej, kiedy to w miasteczku pojawiła się dwójka dzieci z ewakuowanego Londynu. Valerie odkrywa, że wszelki ślad po jednym z dzieci, niedorozwiniętym umysłowo chłopcu, zaginął. Co się stało z drugim dzieckiem? Jaką mroczną tajemnicę kryje odludna farma i jej dziwni mieszkańcy?"
źródło opisu i okładki: soniadraga.pl

"Ambitna i żądna sukcesu" pani komisarz jest postacią drugoplanową. Ciężko, żeby podejrzewała, że kluczem do rozwiązania zagadki jest przeszłość ofiary, skoro o historii z przeszłości dowiaduje się dokładnie na samiuteńkim końcu książki. Oto dowód:


Oscylowanie między współczesnością a czasami drugiej wojny światowej wychodzi Link naprawdę bardzo zgrabnie, więc czyta się sprawnie i przyjemnie. Jednak po przeczytaniu iluś-tam książek autorki, nie trudno mi zgadnąć, kto stoi za wiodącą chryją opowieści. Tym bardziej ciekawi mnie nowa książka, Gra cieni, ponieważ została napisała w nieco innej konwencji.

Z innych, równie fascynujących rozrywek - byłam na retransmisji Jeziora Łabędziego w Multikinie. Retransmisja z Teatru Bolszoj zrobiła na mnie spore wrażenie. To niby tylko retransmisja, namiastka prawdziwego spektaklu, ale i tak było przyjemnie. Balet sprawia, że przez chwilę czuję się jak w magicznej krainie. Dziękuję, A. za miłe towarzystwo! :)

W ramach Kultury Dostępnej idę dzisiaj na Dziewczynę z szafy, bo filmu jeszcze nie widziałam, a Krew z nosa i sam Bodo Kox bardzo mnie urzekli, więc chcę osobiście sprawdzić obiekt tylu zachwytów. W połowie września jadę do Krakowa i już wybieram wystawy, które koniecznie muszę zobaczyć. Interesują mnie przede wszystkim Gender w sztuce, Ottomania, Grafika francuska: od impresjonizmu do art nouveau... Może coś jeszcze wynajdę. :) Jakieś propozycje?