wtorek, 8 grudnia 2015

Pakt - kiedy kałuża pragnie być oceanem.

Tytuł oddaje moje uczucia względem nowego, wypuszczonego przez HBO serialu. Nie powiem, początkowo skusili mnie do tego stopnia, że postanowiłam poświęcić wpisanie swojego numeru telefonu, tylko po to, by móc obejrzeć kolejny odcinek Paktu.

                                Zdjęcie: HBO

Po co? Nie wiem, bo ciągle, w dużej mierze na siłę, chcę dawać szansę polskiemu rynkowi seriali. No i ta moja chora miłość do miniseriali kryminalnych. Co z tego miałam? Oczywiście, telefon od przemiłej Pani, która chciała mi wepchnąć internetowe HBO. Za 7 zł miesięcznie. Uważam, że to uczciwa cena i, z pewnością, mogłabym od ręki wyrazić zgodę, gdyby nie fakt, że oferta, którą dokładnie sobie przejrzałam podczas 7 dni w gratisie, była żałosna. Pani próbowała ratować sytuację - propsy - przypominając mi, że w pakiecie będę miała dostępne takie seriale jak Rodzina Soprano lub "nowy polski serial" (!!!) Wataha. Cóż, jako że jestem raczej miłym człowiekiem, starałam się Pani nie wyśmiewać, tylko grzecznie uświadomić, że Wataha nowym serialem nie jest i już go zresztą widziałam, także jeżeli chce mnie przekonać wymieniając mi odgrzewane kotlety, to ja naprawdę podziękuję.

Wróćmy jednak do tego cudu nad Wisłą, zwanego Paktem. Żeby było sprawniej, podzielę swoje refleksje na plusy i minusy (w końcu to 300 minut z mojego życia).

+ Obsada. Po części jest spoko, mimo że Dorociński (Grodecki) zazwyczaj gra super pustego przystojniaka, widać, że dobrze odnajduje się także w odrobinę trudniejszych rolach. Cielecka (Grodecka) - świetna w rolach chłodnych elegantek. Woronowicz (Skalski) - ten człowiek ma twarz klasycznego cebulaka (przepraszam, jeśli kogoś tym uraziłam), więc rola polityka to rola szyta na miarę.

- Obsada. W części ujemnej widzę Nieradkiewicz (Weronika z CBŚ) - kobieto, bój się boga, bo ta twoja efemeryczność ucieka w otchłań sztucznej sztywności (nie powiem czego, ale chodzi o efekt cudownych środków reklamowanych w godzinach wieczornych). Nie mówiąc już o super mocy walenia w klawiaturę czy kontrolowania monitoringów całego świata. Pani Dąbrowska (Monika, dziennikarka) - zupełnie zbędna postać.

+/- Ogólna estetyka serialu. Niby OK, ale na kilometr śmierdzi "zachodem". Muszę obejrzeć norweską wersję dla porównania.

+ Akcja. Widz się nie nudzi, ciągle coś się dzieje, nie wszystko jest podane na tacy, więc mamy ochotę szukać rozwiązania, czyt. myśleć.

- Rozwiązanie zagadki. Najpierw nam machają cukierkiem przed nosem, a potem go zabierają. Niezbyt ładnie. W sumie, można by pomyśleć, że zabrakło im pomysłu na zakończenie.

- Wątek religijny. Tani chwyt.

Podsumowując - kiedy kałuża pragnie być oceanem, nie wynika z tego nic dobrego. Polska produkcjo, więcej odwagi, luzu i wiary w swoje możliwości. Nie potrzeba nam powielania schematów, ujęć, postaci, a nawet ścieżki dźwiękowej. Potrzeba nam naszych pomysłów na dobry kryminał i thriller i jeszcze bardziej naszych pomysłów na ich oryginalną realizację.