Ponieważ moja cierpliwość sięga już prawie zenitu, postanowiłam podzielić się kilkoma uwagami na temat II tury wyborów. Osobiście postanowiłam je zbojkotować, mimo że w I turze spełniłam swój obywatelski obowiązek. Dlaczego bojkotuję wybory? Ponieważ jako etyk doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że nie ma czegoś takiego jak "mniejsze zło". Nie mogłabym spojrzeć w lustro przez resztę swojego życia, gdybym oddała głos na któregoś z "drugoturowych" kandydatów. Poza tym w ten weekend mam zjazd, więc mam co robić.
Moich poglądów nie da się jasno sklasyfikować, chociaż można by je określić mianem myślenia zdroworozsądkowego, wyważonego, pozbawionego skrajności, wiecie, tego od Arystotelesa. Obserwuję to, co dzieje się obecnie na FB i mam ochotę zablokować przynajmniej połowę znajomych lub całkowicie usunąć konto. Cała ta żenująca przepychanka, która towarzyszy II turze wyborów przyprawia mnie o mdłości. Argumenty ad personam uważam za najbardziej prymitywne, ale widać, że obaj kandydaci nie mają nic mądrego do powiedzenia, skoro uciekają się właśnie do tego rozwiązania. Oglądałam wczorajszą debatę. Nie wiem, po co to sobie robię, ale pewnie zawiera to jakąś nutkę fascynacji Masochem i de Sadem.
Naprawdę uważam, że palącym problemem naszego kraju nie jest to, co wydarzyło się w Smoleńsku, ani rozgrzebywanie i po raz kolejny wywalanie tego wątku na wierzch debaty publicznej. Jeżeli idą za tym jakiekolwiek pieniądze publiczne, to tym bardziej mnie to wkurwia. Tak się składa, że z okna w kuchni mam widok na Kusocin, w którym jakiś czas temu postawili kamulec ku czci i pamięci ofiar. Dobra, niech będzie, przecież nie neguję, że to była tragedia. Jednak dowalanie tam PiSu i jego fanatyków postrzegam już jako patologię i zdecydowane nadużycie.
Jestem za in vitro, legalną aborcją do 3. miesiąca, a także refundacją środków antykoncepcyjnych i rzetelną edukacją seksualną. Jednocześnie większość wychowanków MOPSu poddawałabym przymusowej sterylizacji. Nazwijcie mnie tyranem, ale tak się składa, że podczas studiów odbywałam praktyki w tym cudownym przybytku. Ludzi, którym chwilowo powinęła się w życiu noga i którzy doraźnie potrzebują pomocy można policzyć na palcach jednej ręki. Zdecydowana większość to tępaki, które nigdy w życiu nie pracowały, mnożą się na potęgę, nie myśląc potem o losie swoich dzieci. Byłam w ciężkim szoku, że w ośrodku jest do dyspozycji łazienka, magazyn z czystymi ciuchami, a mimo tego kolejny "Panie kierowniku!" przyłazi obszczany i śmierdzący po swoją "wypłatę". W pamięci zapadła mi sytuacja dziewczyny, która była w moim wieku. Urodziła dziecko, tatuś dziecka nie przyznawał się do niego, tatuś dziewczyny wyrzucił ją z domu. Mieszkała na stancji z jakąś absurdalną ilością współlokatorów. Odmówiono jej zasiłku, bo miała jeden mankament. Samochód (stary, rozwalający się), który przecież teoretycznie może spieniężyć.
Wiem, wiem - nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Nie będę nawet pytać "jak żyć?", bo ten kraj doskonale wytrenował nas do dostosowywania się do nieludzkich warunków życia, w których zarabiamy mniej niż wynoszą koszty życia. I niech mi teraz ktoś powie - który z "drugoturowych" ma jakiekolwiek pojęcie o tym, z jakimi problemami Polacy borykają się na co dzień? No, pewnie żaden.